Czytnik Kindle 2 kupiłem około 2 miesiące temu. Z jednej strony był to mój obowiązek, jako osoby prowadzącej sklep internetowy z ebookami, z drugiej była to ciekawość. Ciekawość tym silniejsza, iż biznes całej mojej rodziny opiera się na dobrym starym druku offsetowym (prowadzimy sporą drukarnię offsetową pod Warszawą).
O czytniku Kindlu słyszałem już wcześniej z wielu artykułów prasowych, z radia, z telewizji. Podobnie jednak, jak dziennikarze na co dzień opisujący e-papier nigdy nie miałem go w ręku. Tym bardziej jestem szczęśliwy, że mogę się podzielić czytelnikami moimi wrażeniami, jako jeden z pierwszych nabywców e-papieru z prawdziwego zdarzenia.
Zakup: zakup Kindle’a jest niezwykle prosty. Wystarczy wejść na stronę sklepu Amazon.com, który jest wyłącznym sprzedawcą tego urządzenia. Do zakupu potrzebujemy zarejestrowanego konta oraz aktywnej karty kredytowej. Koszt zakupu Kindle na rynek międzynarodowy to $ 365,98 USD. Kindle podczas zakupu stosuje sprytny „trick” marketingowy na korzyść Klienta. Otóż w kilka dni po zakupie oddaje klientowi $20 USD, jako rzekomą obniżkę jego ceny. Obiektywnie patrząc miła niespodzianka, która wpływa na bardzo pozytywny odbiór Kindle – zanim do nas dotrze. W cenę Kindle wchodzą już wszelkie opłaty celne i wysyłka (wygodne).
Odbiór towaru: Kindle nie dociera do nas w designerskim opakowaniu. Samo opakowanie jest bardzo zwykłe, zdaje się przygotowane z makulaturowego papieru. Ma to podkreślać jego ekologiczność. Dodatkowo, co bardzo ważne zwłaszcza dla osób nietechnicznych to to, że Kindle dociera do nas od razu zarejestrowany na nasze dane, podłączony do naszego konta na Amazon.com (także z kartą kredytową). Dostajemy więc urządzenie typu plug&play, czyli gotowe do użycia zaraz po wyjęciu z pudełka. Bardzo dobre rozwiązanie, jeżeli chce się, aby urządzenie przyjęło się na rynku głównym i nie zostało zaklasyfikowane, jako coś co jest tylko dla gadżeciaży lub geeków komputerowych. W tym wypadku możemy być całkiem spokojni. Nawet starsi ludzie (sprzed ery cyfrowej) powinni sobie poradzić. Jedyną wada jest amerykańska wtyczka do ładowarki (trzeba wyposażyć się w polską przejściówkę).
Korzystanie z Kindle: produkty, które po pierwszym wyjęciu z pudełka powodują, że klient krzyczy „wow”, są tymi produktami, które maja szansę przyjąć się na rynku na dobre. Taki jest też Kindle. Wrażenie nie robi jednak sam czytnik co szybkość dokonywania na nim zakupów bezpośrednio w sklepie Amazon.com oraz sama procedura pobieranie książek. Czytnik został wyposażony w bezprzewodowe łącze 3G (wbudowana karta). Łącze nazywa się Amazon Whispernet i daje nam możliwość szybkiego, bezprzewodowego kupowania książek bez względu na to, w którym jesteśmy miejscu (byle by był dostęp do byle jakiej sieci 3G). Kupowanie i pobieranie książek jest bezpłatne. Wszystko działa w tzw. roamingu, wobec czego sam Amazon nie musiał podpisywać umów z operatorami, w każdym z krajów do którego eksportuje czytniki, ale wystarczyła umowa z dużym operatorem w USA. Kupowanie i dostęp do książki nie był jeszcze nigdy tak szybki – 30 sek zakup – 1-2 minuty pobranie. To jest naprawdę „wow”.
Opinia na temat czytników: jest kilka czynników, które powodują, że Kindle przyjmuje się na rynku. Nie jest to bynajmniej sam czytnik, których podobnej jakości (wygląd i funkcjonalności) jest sporo już na rynku. Tak, naprawdę sukces (czyli ogromna sprzedaż czytników i zwiększenie sprzedaży książek) wywołany jest przez zbliżenie książki (jako tekstu oderwanego od formy papierowej) do czytelnika. Prosta zasada: kupuję kiedy chcę, czytam kiedy chcę i jak chcę (Amazon nazywa tą zasadę: „Books in under 60 seconds”). Osobiście w ciągu niespełna miesiąca dokonałem zakupów książek na większą kwotę niż przez poprzednie pół roku. To chyba o czymś świadczy.
Sam jednak sukces rynkowy nie byłby możliwy, gdyby nie ogromne portfolio tytułów dostępnych na Amazon.com w wersji elektronicznej. Jeżeli chodzi o same czytniki, to prawdopodobnie w Polsce pojawi się w najbliższej przyszłości sporo ciekawych rozwiązań. Patrząc jednak z perspektywy moich doświadczeń w rozmowach z wydawnictwami (od strony ilości tytułów dostępnych w wersji elektronicznej na rynku) trzeba będzie jeszcze poczekać kilka lat, aż cos się zmieni w tej kwestii.
Mam tylko szczera nadzieję, że wydawcy książkowi nie prześpią swojej okazji i nie znajda się z przysłowiową ręką w nocniku, na wzór koncernów prasowych. W przypadku prasy, jeszcze kilka lat temu wydawało się, że mamy boom, są wzrosty, mają władzę. Tymczasem kryzys znacznie przyspieszył pewne procesy i obecnie prasa znajduje się defensywie. Książki broni jednak to, że jej treść istnieje od kilku tysięcy lat. Zmienia się tylko forma jest dostarczania do czytelnika. Muszą o tym pamiętać wydawnictwa z sukcesem operujące na rynku w tej chwili. Nic nie jest dane na wieki. Tym bardziej, że czasy mamy takie, że świat się zmienia w szalonym tempie.
Brak komentarzy dla: “Czy Amazon Kindle jest rzeczywiście cool? - okiem Bartłomieja Roszkowskiego”
Prześlij komentarz