piątek, 19 lutego 2010

Google tłumaczy się przed sądem ze skanowania

Sąd nie wydał postanowienia w sprawie umowy z amerykańskimi wydawcami książek, gdyż zbyt wiele kwestii pozostanie niewyjaśnionych. Jeśli Google ich nie rozwieje, raczej nie będzie mogła kontynuować swojego projektu.

Wczoraj odbyło się pierwsze przesłuchanie stron w sprawie porozumienia między Google a amerykańskimi wydawcami książek skupionymi w Authors Guild. Na jego podstawie firma miałaby stworzyć rejestr książek i ich autorów, gdzie poszczególni twórcy umieszczaliby swe dzieła. Na tej podstawie otrzymywaliby także wynagrodzenie od Google za ich publikację w sieci. Koszt - 125 milionów dolarów.

Nie wszyscy jednak uważają, że amerykańska firma powinna kontynuować swój projekt - Google Books. Swój sprzeciw wyraziły m.in. największy sklep internetowy Amazon oraz amerykański Departament Sprawiedliwości. W Europie inicjatywa Google także nie cieszy się dużą popularnością, zwłaszcza nad Sekwaną, gdzie realizowany jest lokalny projekt. Rządy w Berlinie i Paryżu oficjalnie wypowiedziały się przeciwko umowie.

Nowojorska sędzia Denny Chin już na samym początku posiedzenie oznajmiła, że nie wyda orzeczenia ze względu na złożoność materii. Jej, podobnie, jak i przeciwnikom umowy, nie podoba się, że w internecie znajdą się wszystkie zeskanowane dzieła, chyba że ich twórca zgłosi firmie, że sobie tego nie życzy. Prawo autorskie w Stanach Zjednoczonych wymaga, by zgoda była uzyskana przed upublicznieniem dzieła.

Poważny niepokój budzą także kwestie prywatności. Według jednej ze stron Google dysponuje oprogramowaniem, które umożliwia śledzenie, co jest w danym momencie czytane, a także rejestrowanie notatek czynionych przez czytelników. Daralyn Durie, reprezentująca firmę z Mountain View, przyznała, że faktycznie część prywatności zostanie utracona, gdy czytelnicy korzystać będą z usługi na komputerach osobistych - podaje agencja Reuters.

Ewentualne wejście w życie porozumienia mogłoby przyczynić się do znacznej poprawy dostępności książek, zwłaszcza tych mniej popularnych. Nie miałoby już także znaczenia, gdzie fizycznie znajduje się egzemplarz danej książki. Powstaje jednak pytanie, co jest ważniejsze - prawo autorskie czy interesy korporacji, nawet działającej w dobrej wierze?

Brak komentarzy dla: “Google tłumaczy się przed sądem ze skanowania”

Prześlij komentarz